Adwentowy zwiastun Narodzenia Pańskiego


W czwartą niedzielę Adwentu, 22 grudnia 2013 r.  gościliśmy w naszej parafii Księdza Biskupa Józefa Zawitkowskiego z Łowicza.
Od dzieciństwa ogromne rzesze wychowują się na przygotowanych przez Księdza Biskupa modlitewnikach. Publikuje pod pseudonimem ks. Tymoteusz. Jest autorem m.in. modlitewników Panie mój; Tobie, Panie, zaufałem, bajek Dawno, dawno temu, a także książek: ...będę z Panem gadał; Trzymaj się!; To jest Ktoś!.
Nazywany jest lirykiem współczesnej polskiej ambony, zrośnięty wyjątkowo silnymi więzami z ziemią ojczystą i jej ludźmi, wybitny znawca języka i mowy polskiej. Jest też kompozytorem form muzycznych dla chórów i zespołów wokalnych. Autor teksów pieśni kościelnych, m.in. Panie dobry jak chleb oraz Abyśmy byli jedno. Jest laureatem wielu nagród państwowych. Odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, przez ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Honorowym obywatelem wielu miast i gmin, laureatem Nagrody im. ks. prof. Janusza Pasierba i Feniksa Specjalnego przyznawanego przez Stowarzyszenie Wydawców Katolickich.

Urodził się 23 listopada 1938 r. w wiosce Wał w parafii Żdżary k. Nowego Miasta nad Pilicą. W jego autobiografii czytamy: „Pochodzę z chłopskiej, bardzo religijnej rodziny, gdzie praca i modlitwa wzajemnie przenikały się. U nas wszystko było nabożeństwem. Gdy patrzę na prace polowe mojego taty i dziadka, to widzę, że wszystko było połączone z modlitwą. Niewątpliwie oni wywarli największy wpływ na późniejsze moje powołanie kapłańskie.

Był ministrantem w małej żdżarskiej parafii. 20 maja 1962 r. w katedrze warszawskiej przyjął święcenia kapłańskie z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski. Jako wikariusz zaczynał w Krośniewicach, potem w Legionowie, w Warszawie na Grochowie, potem na Bielanach w Warszawie dalej w katedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie potem jeszcze w parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. Potem pracował w Wydziale Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej w Warszawie. Od 1978 r. był proboszczem w parafii Gołąbki, wreszcie nastąpiło jego spotkanie z Łowiczem: w 1984 r. został proboszczem w kolegiacie łowickiej i biskupem pomocniczym archidiecezji warszawskiej 26 maja 1990 r., a w ramach reorganizacji diecezji w Polsce w 1992 r. został biskupem pomocniczym diecezji łowickiej.
Gdy na mocy pamiętnych umów sierpniowych, w 1980 r., władze PRL wyraziły zgodę na transmisje radiowe Mszy św. z kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, świątynia była co niedzielę o godz. 10 wypełniona do granic możliwości. I przy odbiornikach gromadziły się miliony ludzi oczekujących szczególnie na głos ks. Zawitkowskiego. Obdarzony przez naturę ciepłym, miękkim głosem, zniewalający uczuciowo stałą formułą „Kochani moi!”, kierowaną do odbiorców, zafascynował wszystkich niezwykłymi kazaniami, z których każde, odznaczające się nadzwyczajną urodą języka, można by określić jako religijny esej literacki, najbliższy rodzajowo lirycznym formom wypowiedzi - twierdzi prof. Jan Miodek. Ten wybitny językoznawca zwraca uwagę na literacką erudycję bp. Zawitkowskiego, jego wyczucie poetyckiego słowa i mistrzostwo w posługiwaniu się słowem, a także doskonałą znajomość dziejów języka ojczystego, tak że ma odwagę sięgać nawet do archaicznej składni.
Bp Zawitkowski ma bogaty dorobek wydawniczy. Swoje utwory zwykle drukuje pod pseudonimem ks. Tymoteusz, m.in. modlitewniki „Panie mój!” i „Tobie, Panie, zaufałem”, a także książki: „... będę z Panem gadał”, „Trzymaj się!”, „To jest Ktoś!”, które ukazały się w Bibliotece „Niedzieli” jako teksty zebrane, a wcześniej co tydzień drukowane na łamach „Niedzieli”. W naszym tygodniku były też publikowane cykle: „Iskry z popiołów”, „Słowo Ci daję”, „Przednówek”, „Listy polecone”, które ukazywały się potem w pięknych tomach w różnych wydawnictwach, np. w serii z bratkiem. Powstał nawet „Tymoteuszowy” śpiewnik i wydania doczekały się jego bajki pt. „Dawno, dawno temu”.
Nie da się tutaj wymienić wszystkich dzieł ks. Tymoteusza, ze względu na imponującą ich liczbę. Oczywiście, w specjalnych tomach zostały opublikowane również kazania.
Sięgajmy jak najczęściej do przemyśleń bp. Józefa Zawitkowskiego. Jego słowa sprawiają, że wspinamy się coraz bliżej nieba, czujemy, że już tylko krok do spotkania z Bogiem. Pozostaje nam powiedzieć: Dobrze, że jesteś, Księże Tymoteuszu! Dobrze, że do nas Kujawiaków przybędziesz.

Niezwykły człowiek, biskup, poeta

W niedzielę 22 grudnia na Mszach św. o 9:00 i 11:00 homilie w naszej świątyni głosił ks. Biskup Józef Zawitkowski z Łowicza, wspaniały kaznodzieja i poeta, liryk polskiej ambony. Po Mszach św. można było nawet otrzymać dedykację w publikowanych przez niego książkach. Porozmawiać bezpośrednio.
Chcę się podzielić kilkoma moimi refleksjami po rozmowie z Księdzem Biskupem Zawitkowskim, pisującym też pod pseudonimem Ks. Tymoteusz. Przytoczyć pragnę także fragmenty wywiadu a właściwie rozmowy z Biskupem Józefem. Mam nadzieję, że Ksiądz Redaktor Siewu Brzeskiego postara się, aby głoszone w Brześciu Kujawskim kazania lub choćby ich fragmenty zostały wydrukowane w naszym miesięczniku.
Spotykamy w życiu wielu ludzi, tyle dróg musimy przejść i ścieżki wielu z nich przecinają nasze. Czasem idziemy z kimś przez całe życie, czasem to pewien etap, a czasem to chwila, ale jakże niezwykła. Chwila, która zmusza do refleksji, chwili wytchnienia i zastanowienia, gdyż nie sposób iść dalej nie przemyślawszy celowości tego spotkania. Tak niezwykłą chwilą była dla mnie rozmowa z tym niezwykłym człowiekiem, jego głębokie spojrzenie w duszę drugiej osoby i niesamowita nić porozumienia z kimś na pozór obcym.
Ksiądz Biskup Józef Zawitkowski to człowiek prostej i wielkiej wiary, doskonały psycholog, uważny obserwator świata i ludzkich zachowań, niezwykle wrażliwy poeta. Akcentuje duchowość człowieka i jego relacje z Bogiem. Świetnie nawiązuje dialog z drugim człowiekiem wprowadzając go przez miłość w relacje z Panem Bogiem. Rozmowa z Księdzem Biskupem to była ogromna przyjemność, wręcz chwila wytchnienia w tym zabieganym świecie. Czułam pozytywną energię i zrozumienie. To taki balsam na duszę, który ma zbawienną, niezwykłą i długotrwałą moc...


To Pan Bóg rysuje drogi...
- rozmowa z Księdzem Biskupem Józefem Zawitkowskim

- W życiu, w pewnym momencie dokonujemy istotnych wyborów. Kiedy Ksiądz Biskup poczuł, że tą drogą będzie kapłaństwo?
- To bardzo stopniowo przychodzi, tak było w moim przypadku, może inni mają takie mocne, jednorazowe poczucie, przebłysk, takie zawołanie, w konsekwencji odpowiedź i wybór. Pierwsza taka myśl pojawiła się, gdy przystępowałem do Pierwszej Komunii Świętej. Ksiądz zobaczył, jak modlę się i zapytał mamę: - Chciałabyś, aby został księdzem? Mama się rozpłakała. Nic nie powiedziała, tylko długo modliła się przy ołtarzu. Chyba dziś wiem dlaczego.  Znam jej tajemnicę. Potem zadziało się już w życiu powoli... przez  wszystkie drogi, które Pan Bóg rysował w trudnym życiu. Moi dziadkowie, rodzice... to im wiele zawdzięczam...
- Bardzo ciepło wspomina Ksiądz Biskup dom rodzinny
- Jestem szczęśliwcem, że miałem  taki dobry i ciepły dom. To był dziadkowy, wielopokoleniowy dom zbudowany po pierwszej wojnie światowej, ale tam byli piękni ludzie. Dziadek przeżył obie wojny i miał, co opowiadać. Uwielbiałem go słuchać. To nie było przypadkowe. W domu czytano bardzo dużo, zwłaszcza w jesienne i zimowe wieczory. Dziadek znał Trylogię Sienkiewicza. To były takie cudowne, polskie wieczory...
- Czy Ksiądz Biskup miał dylemat - zostać duchownym, czy muzykiem?
- Dylemat to był wtedy, gdy miałem iść czy do wojska, czy do seminarium (śmiech). To Pan Bóg wszystko reżyseruje. Chciałem iść do marynarki wojennej, nosić takie szerokie portki. Tak to mi się podobało. (śmiech). Nie wzięli nas. Odesłali do rezerwy. Kariera muzyczna to była taka tęsknota z dzieciństwa. Uwielbiałem słuchać w kościele organów.  Ale Bóg pokierował inaczej...
- Ksiądz Biskup dużo pisze o relacjach między człowiekiem a Bogiem, między Bogiem a człowiekiem. Czy to z racji powołania, słuchania spowiedzi i  tak bliskiego kontaktu z innymi jest łatwiej wychwycić to, co istotne, niezwykłe, ale też czasem bolesne i  trudne...?
- Tak, na pewno. Mam więcej możliwości niż pracujący w innych zawodach, miejscach. Mam czas na modlitwę, na medytacje, na spowiedź, przemyślenia, mam czas na czekanie... spowiedź. Tak się rodziły kazania radiowe. Z tym trzeba chodzić, nawet miesiąc, aby to jajko urodzić (śmiech), przetrawić, zrozumieć i pomóc.  Inspiruje mnie  świat, drugi człowiek, to co robi, jak żyje.  Postrzegam to wszystko, co się wokół niego i z nim dzieje.  A gdy spotkamy się w konfesjonale i otworzy swoje wnętrze, duszę, to ja też mam możliwość zrozumieć i o tym napisać dziękując Bogu za taką możliwość.
- Pamięci księdza Jana Twardowskiego poświęcił Ksiądz Biskup przepiękny utwór. Oddał poecie hołd...
- Tak, podziwiam. Znałem osobiście księdza Jana i jego skromne, niezwykłe podejście do życia... Jego pasję życia...
-  Ksiądz Biskup tak pięknie i ciepło mówi o rodzinie
- W dzisiejszym świecie komercji, gdzie mieć jest najważniejsze, każdy kiedyś stanie przed dylematem- mieć, czy być?  Ludzie przez to, że nie mogą mieć wszystkiego, co by chcieli mieć, to upadlają się, są nieszczęśliwi, nie potrafią wybrać tego, co sprawi, że będą szczęśliwi, będą mieć czyste sumienie i cieszyć się szacunkiem. Myślą tylko o sobie. Nie potrafią zbudować trwałych fundamentów rodziny, w której kształtuje się przyszły człowiek.
Wyjeżdżają za granicę, małżonkowie się odsuwają od siebie, rozwodzą, dzieci tracą bezpieczne gniazdo. Człowiek w końcu zostaje z tym piekłem sam, bo najbliżsi odeszli... Szczęśliwy jest człowiek, kiedy nic nie ma, jest puściutki. Nie martwi się, że coś straci, coś zostanie mu odebrane. Ma czas dla innych, czas na rozmyślania, na zbliżenie się do Boga. ...I kawałkiem chleba się z Tobą podzieli... Szczęściem jest dobre życie, dobre, nie bogate...
- Ksiądz Biskup pisał chyba już o wszystkim. O czym można by jeszcze?
- Od tygodnia stanąłem przed dylematem, co dalej, gdyż przeszedłem na emeryturę... Co ze starością? Będę pisał, będę miał teraz więcej czasu … (śmiech).  Przychodzi taki czas, że trzeba pisać pamiętniki i trzeba zrobić rachunek sumienia, wrócić do swojego przeżytego życia. Przychodzi taki etap i warto go docenić. Co zrobiłeś i co jeszcze możesz zrobić... Nie można do końca niczego dokładnie planować, bo to Pan Bóg planuje... Pamiętam siostrę nazaretankę Miriam, uosobienie mądrości i dobroci, pamiętam moją miłość (śmiech) panią Pietrzakową, taką nauczycielkę i mamę. To trudno dziś nawet opisać. Przyszliśmy w 1945 roku do szkoły. Wielu z nas było przerośniętych, gdyż wojna uniemożliwiała niektórym naukę. Jak myśmy chcieli się uczyć.  Pani Pietrzakowa trzymała własne, małe dziecko - najmłodszego syna na ręku i pisała na tablicy i nie było mowy, aby ktoś odezwał się lub przeszkodził, bo reszta by się z nim rozprawiła na przerwie. Nikt nie odważyłby się nawet głośno oddychać. Ogromny szacunek... dla człowieka i dla... chleba. Kiedy przychodził przednówek często nie było co jeść. Szło się pożyczyć na wieś chleb a potem, kiedy było zboże z radością wypiekało się i dzieliło z innymi. Chleb jednoczył i uczył pokory. Potem w szkole znów miałem szczęście. Taką moją mądrością była pani Trawińska, polonistka a przed maturą w klasie XI ksiądz Twardowski. Później uczył jeszcze w seminarium. To byli niezwykli ludzie, nauczyciele a ja byłem szczęśliwcem.  Podziwiałem ich i zastanawiałem się, gdzie to wszystko we łbie pomieściło się (śmiech). Dla pana Dyskiewicza to wszystko było jasne i oczywiste. Mieli taką prostą i wielką wiarę dziecka i potrafili to w sobie przeżywać.
- Kiedy Ksiądz Biskup  nie pisze, nie komponuje, nie ćwiczy z chórem, nie wygłasza homilii, nie poświęca czasu drugiemu człowiekowi, co robi? Jakie ma hobby?
- Gram na organach. Na leniuchowanie nie mam czasu. Są takie noce szczęśliwe, mieszkam w seminarium, kiedy mogę odpocząć. Praca w kurii, wykłady, homilie, spotkania. Wracam późno w nocy...
- Co jest dla Księdza Biskupa jest trudne a co zadziwia?
- Nie umiem zrozumieć jak robi się balet? Połączyć tyle elementów w całość i wyreżyserować cały spektakl, to jest dla mnie sztuką. Jak robi się choreografię? Z takich małych elemencików powstaje coś wielkiego i to wszystko gra. Dla mnie jest to niepojęte. Taniec połączony z muzyką jest dla mnie taką tajemnicą, którą chciałbym zgłębić. Druga rzecz to jest brak umiejętności i znajomości języków obcych. W dzisiejszym świecie czuję się kaleką. A gdy patrzę na przedszkolaków jak ,,łażą” w komputerze, to się dziwię, bo ja stary nie posługuję się z taką wprawą.
- Dziękuję za poświęcony czas i serce...
Jednak nie wiem czy dziękuję wystarczy? Zmęczony, z chorym gardłem a jednak gotowy do dialogu z drugim człowiekiem, do dzielenia się przemyśleniami i wskazówkami. Bóg zapłać...
Podziękowania także dla proboszcza ks. prał. Ireneusza Juszczyńskiego za umożliwienie poznania i wysłuchania refleksji Księdza Biskupa podczas Mszy świętej. Dziękuję w imieniu parafian za tę ucztę duchową.

Violetta Matusik